czwartek, 3 lutego 2011

Salice Salentino à la Biedronka (by k.)

Jako że kubki smakowe wróciły do równowagi, a weekendowy kac dawno odszedł w zapomnienie – degustacji win ciąg dalszy.
W sieci dyskontowej „Biedronka” w dniach od 2 lutego do 2 marca 2011r. miejsce ma oferta pt. „Z włoskich winnic”, ku radości pasjonatów trunków z Półwyspu Apenińskiego. Gazetka dostępna na wejściu mówi nam, że oprócz słynnego już Barolo za 30 PLN, na półkach możemy znaleźć winiacze właściwie z każdego obszaru kraju – od Sycylii po Piemont i Lombardię. Wybór szczepów też zróżnicowany (sporo szczepów mocno regionalnych, nazwy nic mi nie mówią). Oczywiście zakupy weryfikują tę bogatą ofertę, która w rzeczywistości ogranicza się do kilku dostępnych butelek i mimo, iż ochota jest na Valpolicella Ripasso (wino ripasso to próba zagospodarowania skórek winogron pozostałych po produkcji wina Amarone, które uwielbiam, a które zapewne spodobałoby się koleżance Madzik ze względu na podwyższoną alkoholowość), ze sklepu Radosław wynosi Salice Salentino Riserva z regionu Apulii za całe 17,99 PLN.


Opis wina mówi, że leżakowało przynajmniej 6 miesięcy w dębowych beczkach i pochodzi z lokalnych szczepów Nagroamaro i Malvasia Nera. Z pierwszym szczepem mamy miłe wspomnienia po winku od Mielżyńskiego, więc szybko przelewamy zawartość butelki do dekantera.
Kolor – rubinowy, lekko wpadający w fiolet, dosyć ciemny. Już wiem, że w związku z moją przypadłością łatwego przyswajania barwników przez jamę ustną, moje zęby i język będą niebieskie… Wino nie jest gęste, ale klarowne, nogi brak.
Pierwszy zapach mówi mi, że powinno to wino trochę pooddychać, bo właściwie jest ledwo wyczuwalny, ale co tam – upijam łyka. Bardzo delikatny smak z lekką nutą…hmm…czegoś chemicznego. Odstawiam więc trunek na 15 minut i daję mu odsapnąć.
Podejście nr 2 – nos: wyraźny zapach jeżyn, może trochę śliwek… upijam łyka, w smaku również jeżyny, a także goździki, końcówka wyraźnie cierpka, co mi akurat odpowiada. Z czasem zaczynają pojawiać się lekko ostre akcenty (tak, tak, Moi Mili – jeżyna posypana pieprzem :)), chwilami aż odrobinę szczypie w język.
Wychylam 3/4 butli – dla Radosława za cierpkie, a znając moje uwielbienie do kwasów, dobrodusznie odstępuje mi większość trunku, więc pod koniec mimo usilnego skupienia się nad tym co piję, smaków już nie rozróżniam… Język grantowy – nie wiem, musze sprawdzić z czego to wynika…
Podsumowując – wino całkiem zgrabne, niezbyt skomplikowane, z lekko ostrym posmakiem i cierpką końcówką. Zależność cena-jakość na duży plus!!

Pozdro,

k.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz