
Niby obiecałam w komentarzach, że o włoskich winach już się nie będę rozpisywać, ale jednak postanowiłam się podzielić spostrzeżeniami na temat pewnego Primitivo z uwagi na to, że trunek ten jest kompletnie różny od innych, wypitych przeze mnie do tej pory, z tego regionu.
Butelczynę zakupiłam (uczyniła to również Martyna, więc w poście pojawi się również Jej zdanie) w sklepie winiarskim www.wielkiewina.pl - Kondrad Pacek & Synowie. Sklep ów w ostatnim czasie zaoferował obniżkę cen o 20%, więc PRIMITIVO 'CRETAIA' 2007 Di Majo Norante nabyłyśmy za 39,20 PLN. Idąc za stroną internetową -wino częściowo dojrzewające w beczkach, alkoholu 13,5%, apelacja - Puglia IGT.
Sukienka głęboko czerwona, pierwszy nos - czekolada, czekolada, czekolada oraz truskawki (Martyna). Czekolada nie dziwi, wszak to włoski Zinfandel, ale o ile ostatnio z Mężem Moim zakupiliśmy najdroższego Zinfandela spod znaku rodziny Gallo i zostawiał on nieprzyjemny posmak wyrobu czekoladopodobnego, o tyle w tym przypadku mamy do czynienia z prawdziwą, pełną, gorzką czekoladą;) Pierwszy kieliszek to była czysta przyjemność.
Drugi kieliszek... i tu się zaczyna inna bajka. Nagle wino zrobiło się ciężkie, dosyć cierpkie i bardzo mocno taninowe, co w naszej opinii nie jest typowe dla włoskich napitków. I końcówki jakoś brak. Jako znana wielbicielka 'kwasów' bez mrugnięcia okiem dokończyłam butelkę, Mąż chyba pierwszy raz stwierdził, że wino włoskie mu nie do końca smakuje...ale to jest właśnie w tym wszystkim najpiękniejsze, że każdy sobie może znaleźć coś dla siebie, mimo iż poszukiwanie może zaprowadzić wprost do klubu AA;)
P. S. Mam nadzieję, że moja Ulubiona Rzeczoznawczyni dopisze coś w komentarzach, gdyż onego wina spróbowała również na drugi dzień jak już dosyć mocno odetchnęło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz